Co to jest? Nie wiem. Nigdy nie wiedziałem i
            nigdy nie będę wiedział. Nigdy się nie dowiem. Trudno. Nie
            rozpaczam. Jakoś sobie poradzę. Tak. Bez tej wiedzy sobie
            poradzę. Nie poradzę sobie bez energii.
            To znaczy niby wiem. Ale nie wiem. NIE WIEM. Wiem
            powierzchownie – nie wiem dogłębnie... Więc nie wiem. Jednak
            nie wiem. Czyli, pisząc inaczej: rozumiem to werbalnie – nie
            rozumiem tego niewerbalnie. A rozumienie niewerbalne jest
            ważniejsze. Bo to jest właściwe rozumienie.
            Słowa są tylko opakowaniem, a opakowanie z reguły ukrywa to,
            co opakowuje. Chociaż opakowanie, niekiedy, stara się
            poinformować nas o tym, co jest w opakowaniu, jednak ta
            informacja, nawet jeśli staranna i rzetelna, nigdy nie jest
            pełna, bo pełna być nie może.
            Ale to są sprawy dobrze znane i ciągłe ich powtarzanie staje
            się nudne. 
            
            Czy świadomość tego, że wiem czego szukam, ale nie wiem co
            to jest to czego szukam, pomaga w tych poszukiwaniach czy
            przeszkadza?
            Podobno energia to gotowość układu (czyli materii) do
            wykonania pracy. Wiadomo także, że każdy układ (każda
            materia) dąży to tego, by ze stanu gotowości przejść do
            stanu całkowitego lenistwa, czyli niegotowości – innymi
            słowy: każdy układ chce się rozłożyć.
            A ja nie chcę. Co to znaczy? Że nie jestem układem? Czym
            więc jestem?
            
            Jeśli jestem nieustannie gotowy do wykonania
              pracy, a jestem, to jestem energią. Jeśli jestem energią,
              to jestem także źródłem energii – nie wiem czy zawsze tak
              jest, że źródło energii jest jednocześnie energią, to
              wydaje się dosyć skomplikowane, ale w tym przypadku tak
              właśnie jest. Jestem źródłem energii dla Liberlandii. 
              
              A czy Liberlandia jest ciągle i zawsze gotowa do wykonania
              pracy? Jest. Oczywiście, że jest. Lecz co to za praca?
              Zawsze przecież jest gotowa, żeby ją czytać, żeby być
              czytaną . . . . . . Choć brzmi to dosyć przekonująco,
              jednak jakiś cień wątpliwości pozostaje. Zatem spróbujmy
              go rozwiać. Na przykład tak: czytać to energia kinetyczna
              – być czytanym to energia potencjalna. Nie da się przecież
              czegoś przeczytać, jeśli to nie nadaje się do czytania . .
              . . . . Teraz należałoby jeszcze ocenić, czy to się nadaje
              do czytania . . . . . . Zatem możliwy byłby układ prawie
              zamknięty: ja napędzam Liberlandię – Liberlandia napędza
              mnie. Zważywszy zaś, że w tym przypadku powiedzenie państwo
                to ja nie ma żadnych znamion metafory, ja byłym
              źródłem energii dla siebie . . . . . . . Paradne bzdury i
              sentymentalne supozycje . . . . . . Nic z tego nie
              rozumiem. Ciągle nic nie rozumiem.